Prof. Chwedoruk: Ruch Szymona Hołowni jest najsłabszym ogniwem opozycji
DoRzeczy.pl: W ostatnich tygodniach doszło do kilku napięć pomiędzy opozycyjnymi partiami. Czy ich wspólny start z jednej listy wciąż wchodzi w grę?
Prof. UW Rafał Chwedoruk: W sprofesjonalizowanej polityce negocjacje są bardzo skomplikowane. Wszystko, co w ostatnim czasie obserwowaliśmy, odbieram jako podbijanie stawki, a także reakcję na tendencje sondażowe.
Czyli pojawiają się nerwy?
Ujawniło się najsłabsze ogniwo opozycji, a mianowicie wbrew nominalnym notowaniom sondażowym, tym ogniwem jest ruch Szymona Hołowni Polska 2050. Zwróćmy uwagę, że np. w przypadku Lewicy, jej spór z Platformą Obywatelską trwa już od lat. Nawet w dzisiejszej, przenikniętej eklektyzmem polityce, różnice pomiędzy tymi partiami na niwie społeczno-gospodarczej czy kulturowej, są zauważalne. Wspólny start Lewicy, tak i ewentualnie PSL z Platformą będzie polegał na umowie między zwartymi, mającymi silne zaplecze kadrowe i samorządowe dużymi partiami. W przypadku ruchu Szymona Hołowni, różnice pomiędzy jego relatywnie niedawno powstałym ugrupowaniem a Platformą Obywatelską są dużo mniejsze. Jeśli zerkniemy sobie w dokumenty programowe Polski 2050, to nie znajdziemy tam rzeczy bulwersujących opinię publiczną, a zwłaszcza jej liberalną część.
Skądś to znamy. Była już taka partia.
Nowoczesna od początku była bardzo bliska programowo PO. Gdy patrzymy w programy tych partii, to trudno ich program i poglądy uznać za odległe od Platformy Obywatelskiej. Idąc dalej, trzeba powiedzieć, że ruch Szymona Hołowni zaczął się wiązać z europejskimi środowiskami liberalnymi, których twarzą powoli staje się obecny prezydent Francji.
PO w europejskim środowisku, co by nie mówić, należy do międzynarodówki konserwatywnej.
Jednak w polskiej przestrzeni, to PO i jej poprzednicy z Unii Wolności, czy Kongresu Liberalno-Demokratycznego identyfikowani są z pojęciem liberalizmu. Gdyby zapytać wyrywkowo polskich obywateli, kto jest liberałem w Polsce, to w większości zaczęliby wskazywać Platformę. I wspomniany już przypadek Nowoczesnej pokazał, że dwie podobne formacje nie mogą istnieć obok siebie. I tu przy nasilaniu się haseł konsolidacji na opozycji, to ruch Hołowni byłby pierwszym zagrożonym utratą swojej odrębności.
Jak to wygląda z perspektywy Donalda Tuska? Coraz częściej pojawiają się mediach informacje, że liderzy pozostałych ugrupowań opozycyjnych nie darzą przewodniczącego PO zaufaniem, woleliby np. negocjować z Rafałem Trzaskowskim.
Mamy do czynienia z opiłowywaniem nieformalnego przywództwa Donalda Tuska. W zasadzie można powiedzieć, że ten stan to nihil novi. Trzeba pamiętać, że kryzys Europejskiej Partii Ludowej raczej osłabia, aniżeli wzmacnia samego Tuska wobec innych partnerów. Lider PO wrócił do polskiej polityki w nieco innej sytuacji międzynarodowej niż obecna. Nie oszukujmy się, nie sposób by Polska uniknęła rywalizacji europejsko-amerykańskiej. Ona jest już jawna i nie dotyczy tylko wojny na Ukrainie, ale również np. amerykańskich działań antyinflacyjnych, które uderzają w europejski rynek.
Kiedy dowiemy się w jaki sposób wystartuje opozycja?
Przypuszczam, że decyzja zapadnie w ostatniej chwili, a przesądzą o niej sondaże, nie tylko notowania opozycji, ale również samego Prawa i Sprawiedliwości. Politycy muszą sobie odpowiedzieć na pytanie, co kto może, zyskać, co może stracić na wspólnym starcie. Ugrupowania oscylujące na poziomie jednocyfrowego poparcia w przypadku nawet niewielkich zmian wywołanych kampanią wyborczą, bardzo dużo ryzykują i w najgorszym przypadku taka partia może na długie lata wypaść z parlamentu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.